Rozdział
12
Słodkich
snów, mała
Leżałam
w łóżku w moim starym pokoju, który był teraz sypialnią gościnną na farmie
mojej rodziny. Trzymałam telefon w dłoni i wystukiwałam słowa na klawiaturze
ekranu.
Hej, kochanie, kładę się do łóżka.
Nacisnęłam
wyślij, ale nie odłożyłam telefonu. Przekręciłam się, zgasiłam światło i ułożyłam
się, cały czas trzymając telefon w dłoni.
W
ciągu ostatnich pięciu dni dowiedziałam się, że Tate nie pisze długich tekstów.
Na początku, zgodnie z poleceniem, wysłałam mu SMS-a tak, jak mnie prosił,
mówiąc mu o każdym moim ruchu – do hotelu, na farmę, do szpitala, kiedy się
obudziłam, kiedy kładłam się spać.
Rzadko
odpisywał, a kiedy to robił, były to jedno z dwóch słów.
Dobrze.
I.
OK.
Więc
trzeciego dnia przestałam mu opowiadać o każdym moim ruchu, ponieważ, szczerze
mówiąc, nie wydawał się aż tak zainteresowany.
To
dało mi telefon, który odebrałam, gdy pchałam wózek przez sklep spożywczy około
dziesiątej trzydzieści rano.
Tate
mnie nie przywitał.
Zamiast
tego powiedział - „Co do cholery?”
Byłam
zaskoczona tym otwarciem, więc nie przywitałam się, tylko rzuciłam w odpowiedzi
- „Co do cholery co?”
„Mała”
- brzmiała jego odpowiedź.
Milczałam,
bo to nie była zbyt wielka odpowiedź, brzmiał na lekko zbitego z tropu i nie
byłam pewna dlaczego.
„Wszystko
w porządku?” - zapytałam.
„Gdzie
jesteś?” - zapytał z powrotem.
„Sklep
spożywczy” - odpowiedziałam.
„Zapomniałaś
o czymś?”
Zajrzałam
do wózka - „Nie, chodzi o to, że mama i ja jesteśmy na farmie, a ona od
jakiegoś czasu nie jadła domowego posiłku, a ja od jakiegoś czasu w ogóle nie
gotuję, więc dziś wieczorem zamierzam ugotować…”
„Asie”
- warknął i zdałam sobie sprawę, że często to robi. Warczy. Mógł, tym szorstkim
głosem zdecydowanie mógł warczeć, ale nie musiał tego robić tak często, a
zwłaszcza z nieznanych powodów.
„Co?”
„Z
tego, co wiedziałem ostatnio, szłaś spać” - poinformował mnie.
Mógł
nie pisać, ale każdej nocy, od pierwszej nocy, kilka minut po tym, jak wysłałam
mu wiadomość, że idę spać, dzwonił. Nasze rozmowy nie były długie, szczere i
obnażające duszę. Były krótkie i informacyjne, ale myślałam, że są słodkie,
głównie dlatego, że były z Tate’m.
„Cóż,
nie śpię” – zwróciłam uwagę na oczywistość.
„Zrozumiałem
to” - wydusił - „Mieliśmy umowę.”
„Umowę?”
„Piszesz”
- uciął.
No
to było; myliłam się, był
zainteresowany.
„Och”
- powiedziałam.
„Och”
- powtórzył.
„Już
więcej nie zapomnę” - obiecałam.
„Tak,
Asie, nie zapomnij ponownie” - ostrzegł i było to zdecydowanie ostrzeżenie.
Poczułam,
że moje plecy prostują się, gdy stałam w przejściu w sklepie spożywczym. Odwróciłam
się i spojrzałam na półki, czując, że się wkurzam.
„Cóż,
to nie jest tak, że jesteś Królem Tekstów” - warknęłam.
„Powtórz?”
„Nie
odpowiadasz” - powiedziałam - „Piszę, a ty nie odpowiadasz. Nie wiem…”
Przerwał
mi - „Umowa nie polegała na tym, że ja do ciebie piszę.”
„Tak
ale…”
„Nie
piszę” - poinformował mnie.
„Ale
ode mnie oczekujesz?” - odpaliłam.
„Tak,
Asie. Nowina, poluję na seryjnego mordercę gwałciciela. Myślę, że rozumiesz, że
ten chory pojeb mnie podkręcił zabierając Tonię. Moja pani jest cztery stany
stąd, nie blisko, nie pod moją kontrolą. Łapiesz to?”
„Um…”
- wymamrotałam, ponieważ częściowo to zrobiłam, a częściowo, bo poczułam się
miło. Częściowo też tego nie łapałam, ponieważ odniósł się do tego, że chce
mieć mnie pod kontrolą i nie tylko nie zrozumiałam tego, ale nie byłam pewna,
jak to przyjąć.
Mówił
dalej - „A kiedy ostatnio zostawiłem cię samą, skończyłaś z innym facetem.”
O
nie, nie zrobił tego. Rozmawialiśmy o tym. Jak mógł rzucić mi to w twarz.
„Z
trudem poderwę mężczyznę w Indianie” - warknęłam.
„Mała,
ty ich nie podrywasz, te twoje
pieprzone nogi sprawiają, że oni
wybierają ciebie.”
„Tate…”
„Pisz”
„Tate!”
„Proszę
cię, żebyś dała mi spokój ducha tutaj” - uciął - „…pisz.”
„No
dobrze” - ustąpiłam, bo rozmawialiśmy o spokoju ducha. Później porozmawiamy o
tym, że jestem pod jego „kontrolą”.
„Skończyliśmy?”
- zapytał.
„Ty
dzwoniłeś do mnie” - przypomniałam mu.
„Skończyliśmy”
- mruknął i rozłączył się.
Boże,
gdyby nie był taki przystojny, silny, czasem słodki, nie miał Harleya, tej brody,
skłonności do zabawy z moimi włosami, nie wyglądał tak dobrze w dżinsach i nie
był tak cholernie dobra w łóżku, poważnie nie byłby tego wart.
Oczywiście,
że był taki i miał wszystkie te rzeczy. Dlatego, niestety, był tego wart.
Ledwo
ułożyłam głowę na poduszce, gdy zadzwonił telefon.
Szybko,
mając nadzieję, że to nie obudziło mojej mamy, dotknęłam przycisku pod ekranem
z napisem Kapitan Przychodząca i
przyłożyłam go do ucha.
„Hej”
- szepnęłam.
„Twoja
mama śpi?” - zapytał.
„Tak”
- odpowiedziałam.
„Twój
tata?”
„Kolory
wróciły, poruszał się, ma więcej energii, to wszystko dobrze.”
„Dobrze”
- powiedział cicho.
„A
ty?” - zapytałam.
W
ciągu ostatnich kilku nocy dowiedziałam się, że z powodu przeszłości Tate’a
jako policjanta i jego teraźniejszości jako łowcy nagród, miał powiązania w
policji Chantelle. Jeden z agentów FBI zajmujących się tą sprawą był także, na
szczęście dla Tate’a, wielkim fanem piłki nożnej, a wisienką na torcie było to,
że był absolwentem Uniwersytetu Stanu Pensylwania i pamiętał Tate’a. Z powodu
tych dwóch, co niezwykłe, dopuścili Tate’a do śledztwa w charakterze „konsultanta”.
Innymi słowy, dzielili się informacjami, tak jak on dzielił się z nimi tym, co
wiedział.
Problem
polegał na tym, że żadna ze stron nie miała zbyt wiele. Właściwie nic.
„Wiatr”
- odpowiedział na moje pytanie Tate.
„Przepraszam?”
- zapytałam.
„Rozwiał
się na wietrze. Nie mamy nic. Brak potencjalnych ofiar, brak pomysłów, a on
jest poza scenariuszem i może uderzyć w dowolnym momencie.”
„Tak,
ale powiedziałeś, że wszystkie ofiary były jak Tonia” - przypomniałam mu i to
powiedział. Powiedział mi, że wszystkie kobiety były w wieku Toni, ubierały się
podobnie jak ona i zachowywały się jak ona przed śmiercią. Cztery, w tym Tonia
i właśnie zamordowana kobieta, były kelnerkami w barach. Trzy były
striptizerkami. Jedna była prostytutką.
„Tak,
wszędzie sterczą nasi ludzie, więcej ludzi ostrzega. Ale jak on zechce zabić,
znajdzie okazję.”
„Racja”
– wyszeptałam, ponieważ było to przyprawiające o gęsią skórkę i przerażające, a
jedno i drugie w równym stopniu.
„Jakie
masz plany?” - zapytał, a ja westchnęłam.
Byłam
na rozdrożu. Rozmawiałam z Krystal i powiedziała, że mogę poświęcić tyle czasu,
ile potrzebuję.
Byłoby
to bardzo miłe, gdyby nie zakończyła naszej rozmowy słowami: Bez obrazy, nie płacę ci za powrót do domu.
W ten sposób informując mnie, że jestem na bezpłatnym urlopie.
To
było w porządku. Musiałam tu być, doglądać rzeczy, odchwaszczać ogródek mamy,
kosić podwórko (cały dzień zajęło mi zrobienie podwórka przed domem, podwórka w
poprzek alejki przy altance do winogron i chwastów zawalających wszystko, także
wokół stawu – Tyler powinien zabrać swoje sesje treningowe na wycieczkę do
Indiany i zmusić ich do tego; to było zabójcze), posprzątać dom, odwieźć mamę,
odwiedzić tatę.
Ale
tata czuł się coraz lepiej, co oznaczało, że zaczynał się denerwować. Chciał
się wydostać. Nie był typem osoby pozostającej w zamknięciu. Za dzień lub dwa
będzie gryzł ściany.
Czułam
też potrzebę powrotu do domu do Carnal. Zaczęłam tam swoje życie, lubiłam je i
tęskniłam za tym. Betty i Ned, basen, Bubba, Jim-Billy, moje wizyty u Sunny i
Shamblesa, ich smakołyki, Wendy, Holly w kwiaciarni – tęskniłam nawet za
sesjami treningowymi Tylera.
Jeszcze
był tam Tate.
Chciałam
jechać do domu.
Mama
też chciała, żebym pojechała do domu.
„Muszę
żyć dalej, kochanie” - powiedziała mama - „Ty też.”
„Mogę
zostać na trochę” - powiedziałam jej.
„Wiem,
że możesz, ale to nie jest moje życie i nie jest twoje” – odpowiedziała.
„Ale
potrzebujesz…”
„…dowiedzieć
się, jak radzić sobie z tym, co mam i co będzie dalej. Nie możesz tu zostać na
zawsze.”
To
była prawda. Nie mogłam. Kochałam mamę i tatę, Caroline i Macka, Indianę i
naszą farmę i przez dziesięć lat tęskniłam za nimi i żałowałam, że nie
wróciłam. Ale moje życie było teraz w Carnal.
Mama
wzięła mnie za rękę i ścisnęła – „Nic nam nie będzie, kochanie, a ty możesz
wrócić do domu, do Tate’a i sprowadzić go z powrotem, kiedy będziemy mogli mieć
dobrą wizytę. Na święta. Mogę zrobić Tate’owi mojego kurczaka z makaronem i
wszyscy możecie pojeździć na łyżwach po stawie.”
Próbowałam
wyobrazić sobie Tate’a na łyżwach. Ta wizja nie uformowała się w moim mózgu
prawdopodobnie dlatego, że moc twardziela Tate’a dotarła cztery stany dalej i
zatrzymała taką aktywność.
„Mama
uważa, że powinnam jechać do domu” - powiedziałam Tate’owi.
„Ma
rację, Asie” - powiedział mi Tate.
„Ale
mogłabym zostać na trochę. Myślę, że potrzebują…”
„By
radzić sobie z ich życiem, mała, a jest to życie, którego z nimi nie będziesz dzieliła.
Muszą nauczyć się je prowadzić i nie będziesz kosiła ich trawnika.”
„To
są moi rodzice” – przypomniałam mu.
„Przeprowadzasz
się do domu?”
„Nie.”
„Więc
co z tego, że przyzwyczają się do tego, że zajmujesz się całym ich gównem tylko
po to, żebyś pewnego dnia wyjechała? Wtedy będą musieli nauczyć się radzić
sobie z całym swoim gównem. Równie dobrze mogą się teraz uczyć.”
„Mój
tata właśnie miał atak serca, Tate” – powiedziałam cicho.
„Tak,
i przeżył to, Laurie” - odpowiedział łagodnie - „I zdrowieje, a ty nie będziesz
wyświadczała mu przysługi zawracając mu głowę. On musi wrócić do życia, jakie
ma być, twoja mama też.”
Rozważałam
to.
Mój
ojciec nie lubił bezczynnych dzieci i mieliśmy obowiązki. Pracowaliśmy w
ogrodzie mamy, sprzątaliśmy dom, pomagaliśmy mu w wielu „projektach”. Ale nigdy
nie kosiłam trawnika, bo to było robotą mężczyzny (według taty). Jego głowa
eksplodowałaby, gdybym próbowała skosić trawnik, kiedy był w domu. Albo zrobić
cokolwiek innego, co mogłoby nawet sprawiać wrażenie „zamieszania” wokół niego.
Wolałby, żeby trawa wyrosła wysoko do bioder niż, żeby jedna z jego dziewczyn
miała ją skosić (oczywiście nigdy nie pozwoliłby, by trawa wyrosła do biodra,
wezwałby do tego jednego ze swoich kumpli, których było milion).
Zamiast
powiedzieć Tate’owi, że ma rację, zamilkłam. Tate znał moją sztuczkę. Wiedziałam,
że to mnie rozgryzł, kiedy zapytał - „Więc kiedy wrócisz do domu?”
„Jutro
porozmawiam z mamą.”
Milczał
przez chwilę, po czym powiedział łagodnie - „Dobrze”.
To
było dobre. Kiedy tak mówił, dom
oznaczał, że Tate i ja byliśmy w pobliżu.
Tate
mówił dalej - „Chociaż nie będzie mnie przez jakiś czas.”
Wszystkie
myśli o domu oznaczające Tate’a uciekły z mojej głowy.
„Wyjeżdżasz?”
„Mam
dwie sprawy. Obie o pominięcie wysokiej kaucji. Za długo wydawałem i nie
zarabiałem. Muszę je wziąć.”
„Gdzie
zamierzasz być?” - zapytałam.
„Gdzie
mnie zaprowadzą” - odpowiedział.
„Jak
długo cię nie będzie?”
„Nie
mogę powiedzieć.”
Cóż,
to było do bani!
„Więc
równie dobrze mogę tu zostać przez jakiś czas” - zdecydowałam.
„Mała,
nie wracasz dla mnie. Wracasz, bo to jest twoje życie. Racja?”
Chodziło
głównie o to. Dobra, częściowo to.
„Chociaż…”
- ciągnął, a w jego głosie pojawiła się aluzja, ale dobra - „…dobrze wiedzieć,
że chcesz wrócić do swojego starego.”
„Głównie
muszę wracać, bo nie chcę, aby Krystal odstraszyła swoim złym nastrojem
wszystkich moich klientów, którzy dawali napiwki”
„Dobrze”
- powiedział z uśmiechem. Oczywiście nie widziałam jego uśmiechu, po prostu to
wiedziałam.
„Skończyliśmy
rozmawiać?” - zapytałam, bo trochę mnie przeraziło to, że wiedział, że go
lubię. Chociaż nie mógł tego przegapić, kiedy przytulałam się do niego, gdy nie
spał, ciągle pisałam do niego jak prosił, a także po sposobie, w jaki pokazałam,
że go lubię podczas naszej ostatniej wspólnej nocy, a zrobiłam to z moim ustami.
Z drugiej strony, on też to lubił, o wiele bardziej niż mnie i udowodnił to,
wykorzystując tę część siebie, na której pokazywałam, że go lubię, i
wykorzystując ją na mnie w ten sposób, który kochałam.
„Jesteś
zmęczona?” - zapytał.
„Tak”
- i to nie było kłamstwo.
„A
więc słodkich snów, mała” - wyszeptał.
Poczułam,
jak mój żołądek się podskakuje.
To
też dostawałam każdej nocy. Tate życzył mi słodkich snów, udowadniając, że też
mnie lubi.
„Tobie
też, Kapitanie” - odszepnęłam.
Czekał,
by usłyszeć te słowa, a potem się rozłączył. Nie pożegnał się, nigdy się nie żegnał.
Mówił tylko „słodkich snów, mała”, potem czekał, aż powiem „tobie też”, a potem
się rozłączał.
Dotknęłam
przycisku, ekran zgasł, położyłam telefon na nocnym stoliku i wpatrywałam się w
niego w cieniu.
Jego
głos brzmiał w mojej głowie.
Słodkich snów, mała.
Zamknęłam
oczy i po kilku minutach zasnęłam.
„Skończyliśmy?” - zapytał.
OdpowiedzUsuń„Ty dzwoniłeś do mnie” - przypomniałam mu.
„Skończyliśmy” - mruknął i rozłączył się.
Ta konwersacja zrobiła mi dzień 😂😂😂😂 Słodki ten rozdział 💜 Dziękuję ❤
Dziękuję
OdpowiedzUsuńOd razu mam lepszy dzień a był koszmarny 🤢😜
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤️
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza 😘
OdpowiedzUsuńNo i humor od razu mi się poprawił :) Te ich rozmowy normanie mnie rozwalają i rycze ze smiechu :) Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń